Owca po kilku miesiącach kary w czyśćcu, od którego nikt nie chciał jej uratować wróciła dość odmieniona, naturalnie wszyscy na nią czekali w jej domu, do którego klucze miała Wampirzyca, mogli kontaktować się z nią za pomocą listów, oczywiście skrupulatnie prześwietlonych przez cenzorów, dokładnie wiedzieli kiedy wróci, wiedzieli też, że z Owcą źle się dzieje bo listy zaczęły być pisane dziwną stylistyką, używała w nich zwrotów mało jej znanych, mianowicie grzecznościowych, nawet nie bazgrała już jak kura pazurem, pismo było ładne i staranne. Owieczka kiedy pojawiła się w swoim domu była mile zaskoczona widokiem wszystkich, nawet zielonosukiennego Twiggy'ego, oni byli równie zaskoczeni, była bardzo miła, spokojna i grzeczna, zaskoczenie przeistoczyło się w strach kiedy na nią patrzyli, a uszy więdły kiedy słuchali. Wróciła w typowym dla siebie czarnym ubraniu, ale włosy miała rozpuszczone i ładnie wyprostowane, nie były jak wcześniej w czerwonym kolorze, nawet nie w czarnym, były w kolorze jasnego brązu. Miesiąc po powrocie z miejsca pomiędzy ziemią, a niebem lub gdziekolwiek by to nie było, wszyscy jej przyjaciele mieli jej serdecznie dość, zastanawiali się jak jej pomóc, ciągłe dziękuję i przepraszam napawało wszystkich złością i odruchem wymiotnym, uznali, że jedyną i słuszną metodą pomocy będzie interwencja, grupa przyjaciół zebrała się u Wampirzycy urządzając burzę mózgów i podając propozycję sposobów takowej pomocy, Ruda wymyśliła, żeby ją czymś naćpać to najpewniej zrobi coś głupiego i sobie wszystko przypomni jak to fajnie być nią i niszczyć wszystko i wszystkich w około, a nie sprzątać, poprawiać i generalnie zachowywać się jak grzeczna panienka z dobrego domu co przekleństwa uważa za słowa, którymi posługują się tylko ludzie z marginesu bez nadziei na lepsze jutro, Lady Vampire wpadła na pomysł, żeby po prostu przypomnieć jej o starych dobrych czasach, Twiggy rzucił mniej więcej to samo co jego kochanka czyli "Whisky i prochy". Pojawił się również Tomasz, z którym Owca się zaprzyjaźniła, on również wpadł na ciekawą myśl, terapia szokowa. Zastosowali wszystkiego po trochu, napadli na nią kiedy sprzątała w kuchni, podali podstępem dragi i whisky też za radą faceta w sukience, gdy była pijana i naćpana przypominali o starych dobrych czasach kiedy siała strach nawet w piekle, choć akurat tam siała głównie zniszczenie, nie pomagało, nie było nawet oznak starej Owcy. W końcu zastosowali terapię szokową, a mianowicie przebrali ją za hello shitty i oglądali shittowe bajeczki z udziałem shittowego kota z kokardką przy uchu, siedziała w różowej sukience pożyczonej od transwestyty oglądając jak kot bez kciuka przeciwstawnego posługuje się widelcem nie widząc w tym żadnego błędu w logice, jakiej autor najwyraźniej nie posiadał. Nadal nic, twardo się trzymała, a ponoć kot ten to wymysł Szatana, sam zainteresowany jednak jest za fajnym gościem i woli tego nie komentować, jedynie rzekł kilka słów na temat kokardki, podoba mu się, przypomina mu stare dobre czasy kiedy dziewczynki nosiły warkocze, a na ich końca miały kokardki, za które ciągali chłopcy, jednak nic , dosłownie nic nie kojarzy ci się z piekłem, kiedy patrzysz na samego kotka, czy nawet na te nieszczęsne kokardki, więc jak taki hello shitty kotek miałby służyć pozyskiwaniu wiernych piekłu, na Owce tym bardziej nie wywarł żadnego wrażenia. Zastanawiali się dalej co by zrobiła sama Owca, gdyby komuś z nich przytrafiłaby się taka sytuacja, ustalili, że byłoby to na pewno coś bolesnego, pomyśleli jaki można by sprawić jej ból, który pomoże jej odzyskać pamięć, kiedy wszyscy wytężali mózgi, Twiggy biegał po pokoju jak wariat w swojej zielonej sukieneczce i udawał, że leje kogoś czymś po głowie, aż w końcu olśniło Rudą.
- Walnijmy Owcę po łbie, tylko nie za mocno, może wróci jej pamięć.
- Tylko kto to zrobi? - spytała Lady Vampire.
- Myślę, że Twiggy nie będzie miał skrupułów. - stwierdziła słusznie Ruda z trochę, ale jednak ciężkim sercem dała Twiggy'emu dekoder polsratu, Owca by go nie żałowała, zresztą była to jedyna ciężka rzecz pod ręką, a Twiggy choć raz w życiu wiedział co trzeba zrobić i przywalił Owcy po łbie, ta będąc w kuchni i przeglądając książkę kucharską niczego się nie spodziewała, upadła z hukiem na podłogę, na szczęście zaraz obudziła się rzucając bluzgami na lewo i prawo i we wszystkie kierunki świata. Sądzę, że do kosmosu również dotarło jej przesłanie zabicia, wymordowania, skatowania i ogólnego rozszarpania wszystkich i wszystkiego, a jeśli chodzi o dekoder, rozpadł się na części pierwsze. Wszyscy wprost odetchnęli z ulgą, a Twiggy z radości rozbijał wszystkie rzeczy w domu, które stały mu na drodze.
- Co się do cholery stało?
- Nie nic, wróciłaś z czyśćca, zrobiliśmy dla ciebie przyjęcie niespodziankę, a ty zachowałaś się jak piczka z wyższych sfer, generalnie brzydziliśmy się twoim royal zachowaniem, więc przywróciliśmy cię do stanu poprzedniego, nie dziękuj. - Ruda spokojnie udzieliła jej odpowiedzi.
- Chyba mam jakiegoś kaca moralnego bo mi łeb rozsadza po tym waszym powrocie do ustawień fabrycznych.
- Tak, to tylko moralniak, norma, niedługo przejdzie, w ramach wdzięczności zaczęłaś pichcić dla nas ciasto. Niech nas Twiggy ma w swej opiece.
- Lepiej ty miej Twiggy'ego w opiece bo mi całą chatę roznosi.
- To się ciesz, że robi to sam.
- Po wizycie Mansona już tej chaty by nie było, a właśnie nie upomina się o niego?
- Chyba dzwonił, ale byłam zajęta, postanowiłam w końcu posprzątać.
- Jeszcze jedno pytanie. Jakim cudem w ramach wdzięczności zaczęłam robić ciasto przed oberwaniem w głowę?
- Przewidziałaś wszystko, miałaś dar.
Owca puściła to ostatnie zdanie mimo uszu, Ruda postanowiła, że trzeba opić powrót Owcy, z Tomaszem poszli po alkohol, Owca z Wampirzycą przygotowały jakieś przekąski, bo śledzik lubi pływać. I popłynął. Popłynęli wszyscy. Impreza trwała do rana dnia piątego, anioł jak poleciał po wino to go cały dzień nie było, Owca wróciła ze sklepu z pingwinem pod pachą, a tylko po lód do drinków poszła, Wampirzyca po imprezie nie wiedzieć czemu leżała na dachu swojego domu, Ruda weszła na Owczą jabłonkę rosnącą za domem i krzyczała, że samolot prezydenta nie zahaczył o wierzbę, to ona rzuciła patykiem i samolot spadł, kiedy wrócił Tomek to Owieczka od razu się na niego rzuciła, zaciągnęła go do sypialni, ale nie była pewna czy do swojej, rozebrała go i ujeżdżała jak szalona, być może, że go nawet rozdziewiczyła, kiedy skończyła z nim, do sypialni weszła kobieta, czyli jednak trafili do sąsiadów. Wyszli ubrani w połowie jak gdyby nigdy nic i spostrzegli, że są na końcu ulicy, trafili do tych sąsiadów nieco dalej, wrócili do Owcy, która jak zauważyła nie musiała nawet rozganiać towarzystwa do domu, sami się rozeszli. Ale gdzie jest Twiggy? Tymczasem Twiggy w lesie biegał tak jak go matka natura stworzyła, taki jaki przyszedł na świat za duszę swojej kochanki zaprzedanej diabłu. Niestety nie wiedział o jednym, żelkowe mutanty lubią nagich mężczyzn. Tak więc już nie w wesolutkich podskokach, a w tempie sprintera uciekał do domu od wielkiego napalonego, zielonego żelka.
Po powrocie Tomasza do nieba, Lolek Mietek dopytywał co z Owcą, niestety z pijackiego bełkotu nie wywnioskował niczego dobrego, zszedłszy na ziemię zapukał do drzwi Owieczki, otworzyła mu w nie lepszym stanie niż jej skrzydlaty przyjaciel, Lolek był w szoku, oczywiście Owca nie byłaby sobą, gdyby nie zakpiła sobie z kogoś, Mietek zapytał co ona ma na sobie, grzecznie odpowiedziała, że znak szczęścia, wpuściła go do kuchni, tam na kaflowym piecu wisiała flaga symbolizująca nic innego jak poparcie dla homoseksualistów, o mało zawału nie dostał.
- Co to wszystko ma znaczyć?!
- Jestem dobrym człowiekiem z szacunkiem dla innych ludzi, więc ubieram tęczową swastę i pokazuję moje poparcie dla inności w miłości, pokój bracie.
- W pokoju też coś masz? - zapytał załamanym głosem, cel osiągnięty.
- Tylko obrazy Bóstw Słowiańskich, chcesz obejrzeć?
- Widzę, że w twoim temacie niewiele się zmieniło, na razie, ale ja to jeszcze zmienię. - grożąc jej palcem wyszedł, a gdy rozłożył skrzydła by wzbić się do lotu uderzył go piorun.
- Pierunie, lepiej późno niż wcale.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz