Owca zamiast żywności długoterminowej, czegoś na kanapkę, bądź zwyczajnie jedzenia, kupiła wielkie pudło lodów orzechowych, poszła do lasu po żelkowego mutanta, znalazłszy wielką grubą gałąź na drzewie bo gdzie indziej by mogła ją znaleźć, obłamała ją i przywaliła żelkowemu mutantowi po łbie, wróciwszy do domu wstawiła lody do lodówki, wzięła tasak i zaczęła kroić wielką głowę, którą z trudem, ale jednak mu urwała, na małe kawałki, potrzebowała ich do lodów, niespodziewanie odezwał się żelkowy robaczek w jej głowie.
- A w sklepie kupić nie mogłaś, musiałaś czemuś znowu łeb urywać?
- Czego kupić?
- Paczki żelków przecież.
- Nie, tylko żelkowe mutanty mają ten cudowny i jakże owocowy smaczek, wolę coś z natury.
- Akurat natury, przecież to zwykłe żelki, promieniowanie ich dosięgnęło, jesteś pewna, że takie to zdrowe i naturalne?
- Zamknij się bo i z ciebie zrobię żelkową harakiri.
- Najpierw spróbuj mnie wyjąć ze swojej głowy.
- Najpierw zrobię sobie trepanację czaszki, a następnie pogrzebie się w mózgu, podobno to jedyny mięsień bez czucia.
Kiedy skończyła siekać głowę mutanta zabrzmiał dzwonek do drzwi, krokiem powolnym, gdyż nie miała w zwyczaju spieszyć się donikąd, poszła otworzyć, za drzwiami zastała listonosza i zastanowiła się, czy to może nie kolejny nakaz eksmisji, taki jaki dali dla Lady Vampire, ale listonosz wręczył jej list w czerwonej kopercie, z nieznanej dla siebie przyczyny, po odbiorze nie trzasnęła tylko drzwiami na odchodne, ale podziękowała w swój sposób, rzuciła od niechcenia dziękuję i dopiero po tym trzasnęła drzwiami, położyła list w kuchni i wpatrywała się w niego przez chwilę jakby po otwarciu miał wybuchnąć, albo miało by coś z niego wyskoczyć, pomyślała, że to pewnie od jej sąsiadki, taki miły geścik albo od Rudej w ramach przemocy psychicznej, "w te walentynki jesteś sama, ale spoko może kiedyś kogoś znajdziesz dude". W końcu wzięła list, popatrzyła na stempel, zaadresowany został z nieba, pomyślała, że pewnie i z nieba wysyłają pewnego rodzaju reklamy z przesłaniem dobra, miłości i bla, bla, bla, zwłaszcza, że Owca, jak to Owca, parę grzechów na swoim sumieniu ma, otworzyła list, okazało się, że jest to kartka walentynkowa. Na czystej stronie pocztówki napisane było "Przyjaźń ma wiele znaczeń, przyjaźń zna wiele słów, przyjaźń to inaczej Ja i Ty." Niezbyt poetycki wierszyk, ale zrobiło jej się miło, coś na sercu jakby pękło, wydawało się, że jej serce pokryte jest mocną skorupą anty uczuciową, a to pęknięcie to chyba właśnie na tej skorupce, chyba że robaki w jej głowie emigrowały na inny organ wewnętrzny, to również wiele by mogło wyjaśniać, ale Owca i anioł? To tak jakby złączyć diabła z zakonnicą, a wspominając o diable, umówiona była na wieczór walentynkowy w piekle, ma grać z diabłem w warcaby, bo na szachy jest za mało inteligentny, przestała myśleć o liście od anioła Tomasza, rzuciła kartkę w kąt i zajęła się swoimi sprawami, mianowicie poszła szamać lody z harakiri z żelkowego mutanta, pociachała go w ładne małe kwadraciki, zajadając lody oglądała fragmenty koncertu zespołu Rootwater jakie znalazła w internecie, lubiła ten pomieszany klimat mocnych dźwięków z folkiem, wieczorem zaczęła się stroić, diabeł nie diabeł, przelecieć się da, założyła małą czarną z dużym dekoltem, pończoszki w kolorze czarnym i baleriny, również pod kolor i poszła Owca do diabła, gdy do niego dotarła, została zaproszona na kolację, sala w małym pałacu była przystrojona rzekłbyś czytelniku jak na halloween, mrocznie, pełno węży wijących się pod krzesłami, czaszek na stole i na ścianie zawieszonych i na palach pod ścianą również, a krew na ścianach tworzyła coś na wzór napisów, typu "uciekaj", "psychopaci" i takie tam inne pieszczotliwe opisy byłych skatowanych więźniów, którzy przebywali tu, bo w więzieniu zabrakło miejsc na urządzanie kaźni, która teraz była jadalnią, na miejscu byli Ruda z Twiggym, a także Lady Vampire ze swoim wciąż nowym nabytkiem, tym samym, o dziwno jeszcze tym samym. Przy stole było jedno wole miejsce właśnie dla niej, a sługusy diabła przynosiły gościom wszystko, czego tylko sobie zażyczyli, było wesoło, kolacja się udała, były mięsa, sery i ryby też specjalnie dla niej, podawano najlepsze wina i piwo też, po kolacji podano deser, czekolada siedmiu grzechów, suflet z malinami innymi słowy, gdy wszyscy prócz Owcy już wyszli diabeł zaprosił ją w końcu na partyjkę w warcaby, weszli do pokoju gier diabła, kilka pokoi dalej korytarzem prosto, na lewo, prosto na prawo, kawałek na lewo i prosto, diabeł na miejscu stwierdził, że warcaby już mu się znudziły, pewnie temu, że zawsze przegrywa i zaproponował swojemu jedynemu już gościowi, żeby zagrali w coś innego, np. w Mahjonga, nie była w tym aż tak dobra, ale się zgodziła, w końcu to tylko gra. Po dwóch rundach, najpierw był układ żółwia, a później smoka, diabeł wyłożył kolejną propozycję.
- Owieczko moja droga, myślę, żeby urozmaicić tą grę, grając o coś.
- O co chcesz zagrać?
- Słudzy, wprowadzić anioła Tomasza!
Nie wierzyła własnym oczom, uszom również nie dowierzała, diabeł powiedział Tomasza? Niestety musiała uwierzyć, patrzyła teraz jak słudzy diabła trzymają skrępowanego anioła.
- I jak moja droga podoba ci się nagroda?
- O co ci chodzi porąbany diabełku?
- O emocje w grze, wiem, że przyjaźnisz się z aniołem, chociaż to delikatnie ujmując niedorzeczność, ale jaka ciekawa i z jakimi perspektywami.
- Perspektywami? Czemu on ma służyć w tej grze?
- Jak już wspomniałem o emocje, będzie jako wygrana, dokładniej mówiąc, jeśli wygrasz wypuszczę go lub uczynię twoim wiernym sługą.
- A jeśli Ty wygrasz?
- Zostanie tu i będzie moim sługą uniżonym.
- Czy jeśli dziś przegram, będę mogła go jakoś odbić?
- Nie, raczej nie, choć nad tą kwestią mogę się łaskawie zastanowić, ale tylko dla ciebie mam tak wielkie względy.
- Dzięki Ci za twą łaskę.
- Bez przesady, diabłu się nie dziękuję, pozwolisz, że wybiorę ci układ? W zasadzie nie masz wyboru i tak wybiorę układ, a żeby cię za bardzo nie stresować, słudzy posadźcie go w kącie, będzie ładną ozdobą w tym pokoju i tak myślę, że możesz się już przyzwyczajać do tego miejsca chłopcze.
- Niby jak to, że tu siedzi ma mnie nie stresować?
- Siedzi tam, a nie przy tobie.
- Oj diabeł, grabisz sobie.
- Układ jaki ci wybrałem to Forteca, i nie groź mi, jesteś moim gościem, to nie wypada. Owca zbladła jak śmierć, wyglądała jak pół żywa, w Mahjong najtrudniejszym układem dla niej jest właśnie forteca, na 25 rozegranych gier, tylko 3 miała wygrane, chyba tym razem diabeł się nie pomylił, być może Tomasz zostanie tu na dłużej.
- Dlaczego to właśnie Tomasz ma być czyjąś wygraną?
- Bo z wiarygodnych źródeł wiem, że wysłał ci walentynkową kartkę i jest aniołem, to drugie wystarcza samo w sobie.
- A skąd Ty wiesz, że dostałam od niego kartkę walentynkową?
- Niebo czasem zapożycza pracowników z piekła, zachorował, czy tam wykitował im jeden anioł listonosz i wzięli jednego z naszych diabłów listonoszy, ale nasz się zmęczył po dwóch godzinach i oddał torbę swojemu ludzkiemu słudze, który poznał cię, gdy wręczał tobie list i powiedział swojemu panu, że z nieba ktoś przysłał walentynkę tej właśnie Owcy Porno. Zaciekawiony sytuacją diabeł powiedział o tym mnie, a ja zaciekawiony jeszcze bardziej wysłałem brata Lolka Mietka, czyli Lolka Kmicica do nieba, on tam spokojnie wchodzi jako brat anioła i tak "przez przypadek" spotkał twego aniołka, dowiedział się od niego dlaczego wysłał ci walentynkę, ciekawa jesteś tego? I tak niechcący dał mu prezencik na zgodę bo jak wiadomo, ten diabeł i ten anioł nie dogadują się ze sobą najlepiej, a mówię niechcący bo dał mu bombonierkę z czekoladkami ze środkiem usypiającym, on zawsze ma kieszenie pełne najróżniejszych słodyczy, z naciskiem na słowo najróżniejszych.
- Za dużo mówisz.
- Graj o swego aniołka.
Owca wstała od stołu, na którym były przygotowane układy do gry w Mahjonga i zaczęła krzyczeć.
- To nie jest mój aniołek! To po pierwsze, a po drugie nie będę grać w tę grę, a po trzecie wypuść mi natychmiast mojego kumpla, albo załatwię cię twoim własnym krzesłem! A jak to nie pomoże, to pokaże ci drugie praktyczne zastosowanie stołu!
Diabeł spokojnie siedział przy stole i się uśmiechał
- A w wypadku gdybyś odmówiła gry, nikt nie może zostać zwycięzcą, a nasza potencjalna nagroda trafi do kotła ze smołą, a następnie wyląduje jako asfalt na jakąś wiejską dróżkę, którą rzekomo sprezentuje im UE, ha! Żadna tam unia, tylko ja.
- Ty? - spytała zdziwiona Owca, drwiąc lekko z diabła, który sobie z nią w coś pogrywa.
- No tak ja, jak mam w nadmiarze to co mam z tym robić, muszę się gdzieś tego pozbywać, oddaje wieśniakom, też mam serce wiesz. - odpowiedział jej urażony diabeł. - A teraz graj, bo tu twoje sztuczki i siła twoich jakby się wydawało wiotkich mięśni na nic się nie zdadzą, a przyznam jak na babkę silna z ciebie kobiecina.
- Schlebia mi to bardzo. - odpowiedziała w byle jaki sposób, niby trochę wkurzona, a może sarkastycznie, w tym wyjątkowym wypadku nie miała wyjścia, musiała ulec i zagrać, ale...
- Czekaj, jeszcze jedno pytanie.
- No czego tam jeszcze?
- Przeszkadza ci to, że kumpluje się z aniołem, czy może jesteś zazdrosny bo wysłał mi walentynkę?
Diabeł zmieszany nie wiedział co powiedzieć, Owca czuła, że trafiła w samo sedno tego o co tak na prawdę w tych jego gierkach chodzi.
- No cóż, dziś są walentynki, mogłeś mi wysłać przecież walentynkę co nie.
- Nie, no nie, jakoś to tak nie w moim stylu i nie przeciągaj tego tylko graj i pamiętaj, od Ciebie zależy co się z nim stanie.
Znów spanikowała, ale próbując się uspokoić pomyślała o tych trzech wygranych razach, może będzie czwarty, a może nie, może diabła da się jakoś uspokoić, Antychryste.
Było już późno w nocy, co Owca odczuwała po zmęczeniu, które akurat w koncentrowaniu się jej nie pomagało, zaczęła grać, powoli odnajdywała odpowiednie tabliczki, nie spieszyła się, myślała skąd i którą powinna wziąć, serce waliło jej tak, jakby zaraz miało wyskoczyć, ręce się trzęsły, zaczęła się pocić i popełniać błędy, a wiedziała, że jeśli nie będzie odpowiedniej ilości kombinacji, które będzie mogła powiększać to z jej przyjacielem będzie krucho. Nad grą ślęczała prawie godzinę, diabeł obserwował ją spokojnie z kąta w którym siedział na wielkim drewnianym krześle obitym czerwonym materiałem, nie zależało mu na wygranej, nie płakałby też, gdyby przegrał. Anioł Tomasz za to patrzył na przyjaciółkę błagalnie i modlił się w duchu by tylko nie przegrała, Owca patrzyła i nie mogła uwierzyć, zostało jej kilka tabliczek i nie widziała już żadnej odpowiedniej kombinacji, a potrzebowała tylko jednej by zwolnić po kolei inne tabliczki, wpatrywała się uważnie w to co jej zostało i z uporem, jak gdyby wzrok nie widział, mimo, że jest tam ta odpowiednia tabliczka i nakazywała sobie ją znaleźć, choć znana jest z tego, że zwykle niewiele ją obchodzi, a najczęściej w ogóle ją nie obchodzi nikt i nic, w większości przypadków, to ona sama wytłukła swoją rodzinę i jest jej z tym całkiem dobrze, to jeśli chodzi o jej przyjaciół, tu już zmienia się w lwice, która broni swoich młodych, prędzej pożre na surowo, niż pozwoli skrzywdzić przyjaciół, to jedyne na świecie osoby, na których tak zależy anty uczuciowej Owieczce, tylko oni nie chcą jej zabić i nie wieszają na niej psów. Po 5 minutach wpatrywania się w tabliczki coś dostrzegła, zobaczyła wolną tabliczkę dla tej, która blokuje inne, po odblokowaniu wszystkich odetchnęła z ulgą.
- No diabełku, ten aniołek wraca tam skąd został podstępnie uprowadzony.
Diabeł podszedł do stołu i zobaczył, że wszystkie tabliczki są zebrane w pary, dopasowała wszystkie tabliczki z najtrudniejszego dla niej układu Fortecy, rozkazał uwolnić anioła, który to rzucił się w ramiona przyjaciółki i nie mógł jej się nadziękować, z radością spostrzegła, gdy żegnała się z aniołem, że nawet ta sytuacja go nie zniechęciła do przyjaźni z nią. Po pożegnaniu z Tomaszem zwróciła się do diabła, najpierw rzucając w niego krzesłem na którym siedziała
- Ty durny, popieprzony, zazdrosny, nieumiejący radzić sobie z własnymi uczuciami diable!
- Ej no wyluzuj, Owieczko, hej, hej, odstaw ten świecznik, jest cenny i bardzo ciężki, daj mi wytłumaczyć!
Owca cisnęła w ścianę wielkim, mosiężnym świecznikiem i od razu się uspokoiła.
- Dobra, tłumacz.
- Myślę po prostu, że Ty i ten anioł nie pasujecie do siebie, bardziej Ja i Ty, rozumiesz dwa podobne charaktery.
Owca znów się wściekła, ale tym razem jak obiecała poleciał w stronę diabła wielki, stary stół, jak go podniosła, sama nie wie, diabeł runął na podłogę przygnieciony owym stołem, a Owca wyszła z piekła wprost rozwścieczona, no bo co ten diabeł sobie myśli? Po wyjściu z piekła, stwierdziła, że pójdzie przez las, żeby uspokoić nerwy, w pobliżu niej między drzewami biegał goluśki jak go matka natura stworzyła Twiggy, po tym co zobaczyła potrząsnęła tylko głową chcąc jakby wytrząść z pamięci ten obraz i poszła dalej, doszła na dróżkę pomiędzy polami Żelkowych i Krówkowo-Ciągutkowych mutantów, zobaczyła w oddali szwendającego się po lesie kolesia z dredami, zeszła z dróżki, żeby pójść za nim, zakradała się cichutko i chowała za drzewami. Szła za nim jeszcze kawałek, kiedy koleś nagle zniknął, wyglądała zza drzewa, ale widoczność miała tym słabszą, że była noc, a tylko promienie odbijające się od tarczy księżyca jej przyświecały, poczuła, że coś lub bardziej ktoś za nią stoi, odwróciła się powoli i na widok stojącego już teraz przed nią kolesia, trochę się zmieszała.
- Dlaczego za mną idziesz, czemu mnie śledzisz?
- Wiesz... - zastanowiła się chwilę co powiedzieć i zaczęła mówić ciągiem, dostała słowotoku - Jest strasznie ciemno i trochę się pogubiłam, a tu jak raz patrzę ktoś sobie chodzi po lesie, więc pomyślałam, no czemu nie, pójdę za nim, a nóż widelec on wyjdzie gdzieś do cywilizacji i jak by tu za nim nie iść, no bo co lepiej się pałętać, no ja nie sądzę, zwłaszcza, że muszę już wracać do domu, nie to, że z kimś mieszkami i ktoś by się o mnie martwił, ale tak w ogóle to by się już przydało i tego no, dobra widzę, że i tak tego nie łykniesz.
- Skończyłaś? Pewnie, że ci nie wierzę bo widziałem cię tu już kilka razy jak szłaś do piekła albo na to osiedle za lasem. To jak ci na imię? - pytanie zabrzmiało tak jakby wcale go to nie obchodziło, ale z grzeczności się spyta.
- Owca Porno.
- Kojarzę cię, grałaś z taką rudą dziewczyną na gitarze w mieście, bardzo porażającą muzykę country.
- Musiałam jakoś zarobić na rachunki.
Nieznajomy w czarnej kurtce i spodniach moro zaproponował, że odprowadzi ją do domu, chętnie się zgodziła, tym bardziej, że jej skorupka na sercu jakoś dziwnie zaczęła się rozkruszać, znaczy robaczki próbowały pożreć kolejny mięsień, pod domem zauważyła, że nie zna imienia swojego nowego znajomego.
- Zanim pójdziesz i nie wiem czy cię jeszcze spotkam to tak chciałabym spytać bo się nie przedstawiłeś, jak masz na imię?
- Marcel, jednak wolę jak nazywa się mnie Crushbone.
- W takim razie miło mi cię poznać Crushbone.
- Jeśli masz chęć mnie na prawdę poznać przyjdź jutro koło 17.00 do kawiarni Lord.
- Przyjdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz