piątek, 13 lutego 2015

Trzynastego w piątek szczęście sprzyja Owcy, a po piątku jest techno.

Czasami zdarza się taka zbieżność dnia i nazwy, która wszystkim jeży włos na głowie, a Owcy daje dużo radości, co bardziej przesądni ubierali się jak na dzień św. Patryka i obwieszali się czterolistnymi koniczynkami, ci co nie musieli nawet z domu nie wychodzili. Owca uwielbiała, gdy miasto dzięki temu pustoszało, więcej przestrzeni wolnej od głupoty dla niej i większe szanse na ponowną wygraną w totka. To właśnie dzięki złej sławie piątkowi trzynastego zawdzięczała swoje małe bo tylko milionowe bogactwo, które prawie w całości roztrwoniła w przeszło dwa lata. Początek tego dnia zaczął się ze smakiem, naoglądała się ostatnio reklam, w których twierdzili, że budyń jest taki zdrowy bo tyle mleka, więc na śniadanie zjadła budyń czekoladowy z polewą z whisky. Wybrała się na zakupy, prawie wszystkie sklepy jakie odwiedziła świeciły pustkami, co z tego, że piekarnia na ten dzień piekła wesołe ciasteczka albo w kształcie koniczynki, skoro nie było komu tego sprzedawać, puste sklepy, w których nie ma ludzi, albo prawie wcale. Kupiła whisky butelek dwie, kupiła ciastko w kształcie szczęścia i uświadomiła sobie, że gdyby miała sobie narysować szczęście to właśnie ten kształt by przybrało, to takie proste i banalne, ale wcześniej nie skojarzyło sobie jednego z drugim, następnie poszła do kawiarni na kawę do tego ciastka, jedyny barista podał jedynej klientce kawę z posypką czekoladową na wierzchu w kształcie szczęścia, nie rozumiała po co i tak była szczęśliwa, z tego szczęścia poszła po nowe buty, takie niebieskie z folkowym motywem na boku i na jej ulubionym obcasie, mimo wzrostu dostatecznie wysokiego lubiła być jeszcze wyższa o długość obcasa. W nowych butach poszła do punktu lotto, tam również nikogo nie było, sprzedawca zasugerował jej zdrapkę ze szczęściem, ale miała smaczek na kolejną fortunę, a nie jakieś tam ochłapy ze zdrapki. Była tak szczęśliwa, że postanowiła nie pójść dziś do pracy, wierzyła w swoje szczęście i ten kolejny milion jaki na nią czeka, wracając do domu czuła się królową świata, chyba nie bez powodu, ktoś kiedyś powiedział daj kobiecie odpowiednie buty, a podbije cały świat, czy nie była to Marilyn Monroe, seks bomba, aż po dziś dzień, która mimo krągłości nadal jest wzorcem piękna dla kobiet, co jest sprzeczne z logiką, skoro piękno to  teraz skóra i kości po co właśnie ją, tą farbowaną blondynkę stawiać sobie wiecznie za wzór? Logicznego myślenia w tym temacie nie odnaleziono. Przyszła do niej wiadomość z linkiem, przysłana od znajomego z Krakusowa, który tworzy muzykę rodem z horroru, ma w sobie smaczek i grozę, Owca usiadła w fotelu i wsłuchiwała się w nowe utwory, genialnym pomysłem było by puścić niektóre z nich w środku nocy i taki miała zamiar. Z niecierpliwością czekała na wieczór, chciała sprawdzić wyniki lotto, była ciekawa czy i tym razem będzie miała takie szczęście jak ostatnio i oczywiście chciała zakończyć ten dzień z nutką grozy. Do wieczora grały z sąsiadką w wiedźmina, ale w wersji planszowej, nie mogły grać na komputerze, bo jakby wsiąkły to do rana dnia czwartego, a nie chciały przegapić spektaklu. Pierwsze światła gasły w domach sąsiadów, najwyższa pora by sprawdzić wyniki, Wampirzyca wzięła kartkę i spisywała, Owca zawsze chowała swoje losy przed chochlikami. niby je wystrzelała wszystkie, ale ciągle gdzieś je znachodziła, wyciągnęła los zza stanika i porównała wyniki, jak przypuszczała los był dla niej okrutny, znowu będzie mogła chlać do woli, wygrała kilka milionów, bez większej ekscytacji porzuciła złudne nadzieje o tym, że będzie chodziła do pracy jak każdy normalny i odpowiedzialny człowiek. Nadchodził czas na kolejny punkt piątkowy, światła już zgasły, była jedenasta w nocy, to już czas. Puściła jak najgłośniej się dało kilka wybranych utworów, zapalano światła w domach, adekwatnie do nazewnictwa, w końcu nazwa artystyczna to Svitlo, co oznacza światło, wychodzili na balkony lub przed domy i wypatrywali skąd ta melodia i co ma oznaczać, ktoś kręcił film, a może diabły grają na dziwnych instrumentach i straszą ludzi jak miało to miejsce w setkach licząc lat temu. Jeden z sąsiadów krzyczał, że to na pewno sprawka diabłów, że straszą, obok niego świsnęła strzała, która wbiła się w drzwi, na niej był liścik od diabłów właśnie, pisały, że nie mają z tym nic wspólnego, ktoś zasugerował, że chochliki, ale w swojej obronie krzyczały, że nie są instrumentalne i nie potrafią grać na niczym prócz nerwach, a tego instrumentu były wirtuozami. Przerażona sąsiadka krzyknęła, że to muszą być duchy, które wyją jak opętane i tego ducha sama z siebie wyzionęła. nie mogąc wydobyć głosu w tej postaci, rozpłynęła się z żalu do Hunterowni, czyli miejsca bardziej i mniej zbłąkanych dusz. Ludzie wykrzykiwali różne brednie, a stworzenia oburzały się na nich, Owca skłócała ze sobą dziwadła i wszystkie istoty wszędzie na świecie uważane za wymyślone, wreszcie grubas powiedział, że to na pewno Owca, wszyscy poszli pod jej dom rozzłoszczeni, czekali aż sama wyjdzie, wiedziała, że czas najwyższy przyznać się do tego.
- Oj robicie z igły widły.
- Dlaczego nas straszysz?! - krzyknął ktoś z tłumu, jednak bał się pokazać.
- Jesteście śmieszni, boicie się muzyki czego dowodem jest nasz grubasek, wezwał policję bo uznał, że mu grożę, a wy? Wam też grożę, straszę was muzyką, tworem co łagodzi obyczaje, inspirowanym folkiem, mieszkacie wśród potworów i stworów, których świat nie uznaje, bo są wypaczone, z ludowych podań i legend, więc wymysłem i bełkotem. Boicie się dnia, zaraz moment, nie samego dnia, pecha jaki ma ten dzień symbolizować, tylko wasza wiara w tego pecha utrzymuje go przy życiu, jesteście mimo wszystko słabi i strachliwi.
- Chcesz nas nauczyć jakiegoś męstwa czy co  do cholery?
- Chcę wam tylko powiedzieć, że sami siebie napędzacie tym strachem, a skoro tak to bójcie się dalej.
Owcy wcale nie chodziło o pouczanie ludzi, tej garstki sąsiadów jaka ją otaczała, tylko o ich reakcję, lubiła ich straszyć bo się bali, czasami zastanawiała się co strasznego jest w muzyce... odpowiedź przyszła wkrótce i została pokonana swoją własną bronią, po tym jak tłum się rozszedł ktoś puścił techno, nie wychodziła z domu przez dwa dni, siedziała w fotelu i kiwała się w przód i w tył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz