niedziela, 1 lutego 2015

Grobowe portrety, halucynacje po kości i cmentarne misie.

Czemu karzesz mi obserwować siebie samą, to nudne, znam to bo ja to przeżyłam, co ma znaczyć bym czekała do odpowiedniego momentu? Oj Savir, niech cię piekło pochłonie… moment, przecież już cię pochłonęło, temu teraz siedzę tu sama. Nie cierpię siedzieć sama, bo za dużo wtedy rozmyślam.
Owca siedziała wraz z Rudą na cmentarzu, było ciemno i późno i trochę wietrznie jak na tą porę roku za dnia idealną do opalania się najlepiej topless jak to robiła Owca, gdyż uważała, że opalona pupcia, to fajna pupcia, mimo starań nigdy nie mogła opalić się na ładny brązowy kolor, co najwyżej miała delikatną opaleniznę, zasiadły pod jakimś spróchniałym drzewem, na niebie widoczny był księżyc w pełni, czas idealny na kopanie grobu.
- A gdy północ wybije, a strachy wyjdą z nor, ptak zaśpiewa pożegnalną pieśń, zobaczymy świat jak przed tysiącem lat, mgły przesłonią wszystko i zapadnie mrok, nawet gwiazda na niebie nie odważy się mrugnąć.
- Owca, co ty robisz?
- Nagrobki czytam.
 Obydwie miały łopaty w rękach ubrudzone ziemią, siedziały zmęczone i zastanawiały się, gdzie znajduje się grób dziadka Orzechowskiego, który zębami potrafił rozłupać orzecha, w sumie Orzechowski to jego przezwisko właśnie ze względu na te orzechy, dodatkowo powiedzenie o nim, że miał orzeszek zamiast mózgu również było trafne. Mimo kiepskiej opinii jego grób był dla Owcy bardzo cenny, zabrał ze sobą coś, co bardzo chciała mieć. Błądziły od kilku godzin po cmentarzu odkopując dziesiątki grobów, w końcu odpoczęły pod dębem, kiedy tak sobie pod nim siedziały i się zastanawiały, gdzie do diabła go pochowali, podszedł do drzewa bezpański piesek i nasikał na nie, widocznie chciał mu pomóc, takie biedne i suche sobie stało. Owca przyglądała się grobowi znajdującemu się dokładnie przed nią.
- Czy ja dobrze widzę, to chyba grób dziadka Orzechowskiego.
- Miejsce też by się w sumie zgadzało, bo jego grób był przy ogrodzeniu cmentarza o ile dobrze pamiętam i o ile to nie chodzi o grób mojego dziadka.
- Sprawdźmy czy to jego. - Owca podeszła do grobu, miała ze sobą latarkę, oświetliła napis i przyjrzała mu się, był wygrawerowany na złotej tabliczce, jednak robota była tak słaba, że ledwo dało się oczytać 
- Tak, to dziadek Orzechowski, nawet płyta nagrobka jest w kolorze jego pseudonimu.
- A jak miał naprawdę na nazwisko?
- Królikowski, pan Jakub Królikowski, syn Michała Jakuba Królikowskiego, to rodzinna impreza pod ziemią.
Łopatami zaczęły rozkopywać grób, odkopały go tak, by móc otworzyć wieko, a kiedy już je otworzyły, rozwaliły idealnie zachowane kości bez ani jednego kawałka ludzkiego mięska, jak sądziły była to zasługa żelkowych mutantów robaczkowych, to one zjadają po śmierci niepotrzebne tkanki i narządy, jak na przykład zapijaczoną wątrobę albo mózg, generalnie ludzie, którzy nie chcą kontynuować swojego żywota jako diabły kończą je w grobie, oczyszczają się i ich dusze idą tam gdzie chcą, zwykle do nieba, ale i ono ma kilka wymiarów, po jednym dla każdej wiary, chyba, że chcą gdzieś straszyć, lub podoba im się cmentarz, jednakże piekło jest jedno dla wszystkich, jeśli zechcą zostać aniołami pod wodzą głównego anioła, bo nie chodzi o religię, tylko o samo czynienie dobra, ich ciało zostaje przywrócone do stanu poprzedniego, dzięki sposobom znanym tylko w niebie. Pod kośćmi w drewnianych pudełkach znajdowały się dwa ręcznie namalowane portrety James'a Hetfielda. Kiedy wyjęły oba i przyjrzały się im dobrze, okazały się być w bardzo dobrym stanie, dzięki czemu zamiast marnieć pod ziemią, zobaczą znów światło dziennie jakie Owca wpuści do swego domu. Owca miała ze sobą duży worek, w który schowała swój łup, worek postawiła pod drzewkiem, zamknęły trumnę, jeszcze jej nie zakopując, wyszły z rozkopanego grobu i usiadły z powrotem pod jak się okazało dębem, Ruda zaczęła się zastanawiać
- Jak myślisz, jak smakują palone kości?
- Pewnie mają dość ciekawy smak.
- Chciałabym spróbować, kiedyś Twiggy palił kości.
Ruda z powrotem weszła do grobu, otworzyła trumnę i wyciągnęła dwie kości leżące na wierzchu sterty, jak jej się wydaje piszczelowe rąk, podała jedną Owcy, po czym wyszła z grobu i ponownie usiadła pod drzewem, podpaliła piszczele i obie zaczęły je palić.
- Wiesz co Owca, to chyba jednak nie był dobry pomysł, koda by była lepsza od tego, ekhu...
- Mnie coś też nie idzie.
- To czemu to dalej palisz?
- Sprawdzam czy ma działanie halucynogenne.

Siedziały na cmentarzu i paliły trupie kości, a obok nich ganiały się białe czekoladowe mutanckie misie, które wydawały się być tylko zbiorową halucynacją, kiedy Owca pobiegła za jednym z nich i tak go goniła po całym cmentarzu, aż w końcu go dopadła, halucynacja zaczęła bardzo smacznie smakować i przestała być jedynie halucynacją, tylko nowym mutanckim stworzeniem, biorącym się z fabryki słodyczy, którą dosięgnęło promieniowanie. Wróciła do Rudej z kawałkiem misia w łapie i podała go zjaranej już towarzyszce, ta ugryzła najpierw mały kawałek do spróbowania, posmakował jej, po czym wepchnęła sobie do gęby resztę, a był to sobie całkiem spory kawałek. Wzięła worek, pomogła wstać koleżance, zabrała swoją nadpaloną kość, znaczy dziadka Orzechowskiego, którą paliła jeszcze w drodze do domu, Owca z kością w ustach, którą z niesmakiem paliła, Rudą pod pachą i workiem w garści szła przez miasto, na szczęście było na tyle późno, że żadne z dziwnych stworzeń nocnych nie zwróciło na nią większej uwagi, w sumie nie jest pierwszą, która pali ludzkie kości, a nawet gdyby mało by ją to obchodziło. Posiałaby trochę zgorszenia jak zawsze, bo trochę zgorszenia jeszcze nikomu nie zaszkodziło, za to katolom, nie mylić z katolikami daje wiele do myślenia nad tym czego by tu jeszcze zabronić, zakazać i uznać za grzeszne oraz z rąk samego Szatana jako jego dzieło, Szatan się do większości i tak nie przyznaje. Rozmawiał z Owcą i powiedział jej, że nawet on nie jest takim geniuszem zła za jakiego się go uważa, ale kościół to już pod geniusza zła przypiąć by można. Takie to Owcze rozmowy z Szatanem przy partyjce szachów, jak to w niedziele.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz