niedziela, 15 lutego 2015

Pies ogrodnika rozsypał się w proch.

Koło godziny 12.00 w południe poszła do swojej sąsiadki, weszła bez pukania do jej domu, usiadła na kartonowym pudle i wyglądała dość dziwnie, Lady Vampire popatrzyła na nią z niepokojem i zapytała co się jej stało, Owca tylko westchnęła. Przerażenie Wampirzycy wzrosło, popatrzyła na nią i zastanawiała się skąd zna ten dziwny wyraz twarzy, choć chyba pierwszy raz widoczny na twarzy tej konkretnej istoty o dość osobliwym podejściu do spraw sercowych.
- Zabujałaś się?!
- Co? - otrząsnęła się, była myślami zupełnie przy kim innym.
- Pytam czy się zabujałaś i przede wszystkim w kim?
- A, no wiesz...
- Ha, wiedziałam!
- Co wiedziałaś?
- To jednak Anioł Tomek.
- To tylko mój kumpel choć całkiem niezły, wzięłam go raz czy dwa, no może pięć, ale nie, to nie on, ale chyba masz rację, choć bardziej nazwałabym to zauroczeniem, szybko mi minie.
- Jak nie w nim, to w kim?
- Poznałam takiego jednego fajnego kolesia.
- Tam u diabła?
- Oj nie przypominaj mi o nim, oby ten stół przygniótł go na długo.
- Mniejsza o stół, gdzie tego kogoś poznałaś i kiedy ja będę mogła go poznać?
- Jak wracałam dziś nad ranem przez las, a kiedy go poznasz nie wiem, ale wiem, że jutro się z nim spotykam. Wiesz, że postacie w bajkach Disneya też poznawały swoich ukochanych w lesie, może i ty się wybierz póki nie jest za późno.
- Nie dzięki, w życiu cię nie widziałam w takim stanie.
- A tylko to komuś powiedz.
- To opowiadaj jak wygląda i jak ma na imię?
Owca rzeczywiście rzadko bo rzadko, ale kiedy się rozgada to na całego
- Nazywa się Marcel, ale woli, żeby go nazywać Crushbone, to znaczy łamignat, fajna ksywa, ma dredy, jest średniego wzrostu i zwyczajnej postury, ale nie chudzielec, fajnie się nam gadało, jest zabawny, ale nie żeby robił z siebie głupka, nieco starszy, pod trzydziestkę, a może już po, przystojny jak licho, przynajmniej według moich kryteriów, wiadomo co kto lubi, ale dałabym mu... się pokroić na kawałeczki taki jest boski...
- Odpływasz.
- Facet cud malina.
- Znajdź takiego dla mnie.
- Proponowałam las.
- A czy ja tobie wyglądam na jakiegoś kopciuszka albo na długowłosą?
- O wampirach jeszcze nie grali chyba.
- Te durne urzędasy tu idą.
- Pozwolisz, że ja się tym zajmę?
- Zaryzykuję.
Gdy tylko dwaj urzędnicy zadzwonili dzwonkiem, otworzyła im Owca i biorąc za wszarz wciągnęła do środka, gniotąc przy tym trochę ich marynarki, wcale nie drogie i niezbyt ładne, ale starannie wyprasowane i pasujące do brzydkich spodni i krawata, absolutne bezguście, cały zestaw był w szare paski, wyglądał paskudnie, nie wyglądali jak urzędasy, tylko jak dwa durnie przebrane za urzędników, moment, czyli dokładnie jak urzędnicy.
- Co drodzy panowie przekonałoby was do podjęcia zmiany w decyzji o przeprowadzce tej oto tu jeszcze zamieszkałej pani imieniem Lady Rosa a.k.a. Vampire?
Urzędnicy zaśmiali się tylko głupkowato co potwierdza teorię Owcy, że to dwa przebrane głupki i udzieliwszy odpowiedzi "Nic droga pani" narazili się na gniew tej właśnie drogiej pani. Ach ta eksploatacja kobiety, nie udźwigniesz tak wysokich kosztów pracując w warzywniaku, droga Owca przystąpiła do działania z założenia nie pasującego do kobiety, tyle razy słyszała, że nie wolno bić ludzi, agresja i przemoc nie są rozwiązaniem wszystkiego, ale mieszka w miejscu, gdzie najlepszą obroną jest atak i chody w piekle.
- W takim razie... - Owca przerwała by wziąć siekierkę leżącą obok drzwi wejściowych, którą Wampirzyca rąbie polana i udała się w kierunku jednego z brzydko ubranych panów.
- Albo dacie jej papier świadczący o tym, że ten dom należy do niej, albo o łby was tępe chuje skrócę!
Urzędnicy wystraszyli się, ale zarzekali się, że sami nic nie mogą zrobić, Owca ostrzegła ich, że jeśli się nie postarają czegoś zrobić i to w trybie natychmiastowym to źle skończą, a gdy tylko jeden z nich się odezwał i powiedział, że jest mu bardzo przykro, ale nic z tego, Owca obcięła mu łeb, natomiast drugi wyciągnął komórkę i powiedział, że jeśli Owca go nie zabije, to on wykona kilka telefonów, które załatwią sprawę. Pozwoliła mu na to, po kilku godzinach do Wampirzycy przyszedł kurier, przyniósł jej papiery z aktem własności ziemi i całej posesji jaka się na danej ziemi znajduje. Owca popatrzyła na urzędasa
- Wykonaj jeszcze jeden telefon do swego szefa i powiedz mu, że się zwalniasz.
- Przerażony urzędnik zrobił jak jego pani życia i śmierci kazała, po tym jak się zwolnił Owca uniosła siekierę i uderzyła go trzonkiem w łeb, ten osunął się ciężko na podłogę. Zadzwoniła do księcia Lucyferjusza, czyli młodszego syna Lucyfera, króla piekieł, którego nie widział nikt od wielu lat i widzieć nie chcą, bo wolą nie zostawać unicestwieni ruchem brwi lub mrugnięciem oka, Owca czasem się zastanawiała co boli bardziej, jednak nie chciała doświadczać, przekazała księciu dobrą nowinę, ma dla niego nową człowieczą zabawkę, mianowicie urzędasa. Lucyferjusz urzędnikiem jeszcze nie pomiatał, gdyż większość jest dość wartościowa dla piekła i nie zrobił z żadnego swojego sługusa, który później i tak poszedłby do kotła na smołę i na asfalt, więc zgodził się zabrać głupka z domu wampirzycy, do której troszeczkę się przystawiał, więc Owca musiała go pogonić, zaczął przystawiać się do niej, wzięła ponownie siekierę w rękę i w wymowny sposób uniosła ją do góry, usunął się z domu zostawiając po sobie zapach siarki, problemem był drugi urzędnik, póki co nie martwiła się tym, w końcu miała jutro spotkać się z kolesiem, który nie na żarty wpadł jej w oko.
- Odrąbałaś mu łeb, a ja teraz muszę sprzątać, jak zwykle zresztą, wampir do brudnej roboty.
- Łeb łbem, byle głupka tutaj nie szukali, coś się później wymyśli.
Nigdy nie była tak przejęta, zachowywała się dziwnie, a może już nawet irracjonalnie, w końcu zwykle niczym się nie przejmowała, podchodziła do wszystkiego na luzie, aż tu nagle ma spotkać się z kolesiem i zaczyna świrować, nawet kilka ubrań przymierzyła bo nie wiedziała co ma nałożyć, w czym wygląda lepiej i w czym by go nie przestraszyła, dobrała w końcu odpowiednio czarną bluzkę do odpowiednich czarnych spodni, wyprostowała włosy i zrobiła make-up. Dochodziła godzina 16.30, wyszła z domu na spotkanie z Crushbone'm w kawiarni Lord, tam zjawiła się punktualnie na 17.00, rozejrzała się, ale Crushbone'a jeszcze nie było, usiadła przy wolnym stoliku i postanowiła na niego poczekać, kawiarnia była dość nietypowa, były tam rozwieszone na ścianach części zbroi rycerskich, obrazy na ścianach przedstawiały zamki, a ryciny walki rycerskie ze smokami, na jednym był rycerz pod wieżą, z okienka wieży wyglądała niewiasta, za wieżą czaił się na rycerza smok, ściany miały przypominać wnętrze zamku, dlatego też było widać gołe cegły. Crushbone przyszedł trochę spóźniony, a na przeprosiny dał Owieczce zieloną różę, Owca chciała spytać gdzie znalazł róże w takim kolorze, ale uznała, że jednak nie wypada, tylko mu podziękowała. Wspólnie miło spędzili wieczór, przy kilku lampkach wina. po udanym wieczorze, przynajmniej takie miała wrażenie Owca, Crushbone odprowadził ją do domu, jak na dżentelmena przystało, prócz róży, tego wieczora dostała coś jeszcze, małego buziaka na pożegnanie. W skowronkach weszła do domu, pomyślała, że mogła go zaciągnąć do łóżka, ale mógłby ją uznać za zbyt łatwą, w jej domu czekał na nią komisarz prosto z piekła, a już myślała, że tego wieczoru nikt i nic nie zepsuje, jaka omylna ta rzeczywistość.
- Czego tu chcesz rogaczu? - rzuciła od niechcenia, bowiem nie była wcale tym zainteresowana.
- Przyszedłem zabrać cię do aresztu w piekle. - odrzekł jej w odpowiedzi z nieukrywanym zadowoleniem.
- Niby za co?
- Za urzędnika, którego zabiłaś. Kiedy palisz czyjeś zwłoki w ogniu, my o tym wiemy.
- Prawdziwe z was psy detektywistyczne, idź łapać ludzi, z którymi naprawdę są problemy, dobra?
- No to już jedną owieczkę mam do stadka.
Dostała w czerep, komisarz nie był sam, w ciemnym kącie czaił się jego towarzysz, który uderzył ją kijem bejsbolowym, obudziła się w klatce zrobionej z drewna, z wielkim bólem głowy, znajdowała się kilka metrów pod ziemią, innymi słowy w piekle, nie trudno rozpoznać to miejsce, zapach siarki i smoły, a także opium roznosił się po całym podziemiu, od razu zaczęła się zastanawiać jak stąd uciec, po kilku godzinach siedzenia w ciszy i samotności przyszedł komisarz, zaśmiał się tylko z niej i powiedział, że ma gościa, tym gościem niestety okazał się być diabeł Janek, z którym się ostatnio bardzo pokłóciła.
- Jak się siedzi?
- Bardzo wygodnie, dziękuje.
- Będziesz miała w takim razie wygodne, miłe i przytulne miejsce, a widok stąd znakomity.
- Widok, że się tak spytam na co?
- Na walkę.
- Z kim walkę?
- Wszystko w swoim czasie.
Wyszedł, a zanim komisarz, trochę później zaczęto przygotowywać miejsce na wcześniej wspominaną walkę, na betonowej podłodze narysowano kredą duże koło i nasypano w tym kole czarny piach. Zebrała się już garstka ludzi, którzy otoczyli koło z piasku, klatka z Owcą została uniesiona metr w górę, żeby mogła wszystko widzieć, ponieważ zasłaniali jej ludzie stojący przed klatką. W końcu zjawił się jej znajomy i znienawidzony przez nią diabeł, ogłosił, że walka się rozpoczyna, wprowadzono dwóch pierwszych zawodników, walczyli oni do tej pory, aż któryś z nich nie upadnie i nie będzie dał rady wstać o własnych siłach. Pierwsza walka była brutalna, jeden okładał drugiego tak, że złamał mu nos i rzucił nim tak mocno, że złamał mu rękę i nogę. Druga walka była równie brutalna, ten sam, który wygrał walczył z drugim, który wyglądał na słabe chuchro, ten pierwszy urwał mu ucho i o mało nie skręcił mu karku. Przed trzecią walką pozwolono odpocząć temu pierwszemu, w końcu rozgromił dwóch zawodników. Do Owcy w tym czasie podszedł Janek i rzekł jej ściszonym tonem
- Teraz to twoje życie zależy od wygranej, to ty poczujesz jak to jest, gdy twoje życie jest w cudzych rękach i nic nie możesz zrobić, jedynie patrzeć i mieć nadzieję. - po czym podszedł do ludzi stojących w kółku i zapowiedział kolejną walkę
- A teraz walka wieczoru! To na co czekaliście! Nasz Goliat przeciwko człowiekowi, który zwie się Łamignat. Od tego czy wygra nie zależy tylko jego życie, ale również tej osóbki, która siedzi w klatce. - wskazał palcem na Owcę, wszyscy spojrzeli w jej stronę i uśmiechali się szydząc, mieli pewność, że człowiek przegra z Goliatem, w końcu to nie byle kto, najlepszy zawodnik w całym podziemiu, mutant o dwóch metrach wysokości mogący sam jeden przeciągnąć samolot przez cały pas startowy, żeby nie zabił jednym małym palcem swoich przeciwników dawano mu specyfik zwiotczający mięśnie.
- A więc, walka!
Patrzyła jak wprowadzają Crushbone'a na prowizoryczny ring i każą mu się bić z do tej pory niepokonanym Goliatem, miała nadzieję, że ten pseudonim nie jest tylko pseudonimem i ma jakieś znaczenie, bo jeśli nie, źle będzie nie tylko z nią, ale przede wszystkim z nim. Walka się rozpoczęła, z początku Crushbone wykonał kilka uników, następnie kilka celnych uderzeń, nawet udało mu się przewrócić swojego przeciwnika, ale to tylko wkurzyło Goliata i posłał Crushbone'a prosto pod nogi stojących w koło ludzi, przeraziła się, Crushbone szybko jednak wstał i rzucił się z powrotem na przeciwnika, niestety ta walka szybko się skończyła, tym razem Goliat pokazał co naprawdę potrafi, podniósł go i rzucił na podłogę jak szmacianą lalkę. Po tym uderzeniu nie dał rady wstać, leżał tam pół przytomny, dwóch sługusów diabła go dokądś zabrało wlokąc go za sobą. Owca nie martwiła się o siebie, tylko o niego, była wściekła, chciała tu zrobić burdę jakiej jeszcze całe piekło nie widziało, ale co ona mogła, skoro siedziała w klatce, w dodatku ponad metr nad ziemią, próbowała wykopać szczebel z klatki, ale cała zaczynała się bujać na wszystkie strony, gdy Janek oficjalnie zakończył całe przedstawienie i wszyscy się rozeszli wrócił do Owcy.
- I co teraz będzie?
- No proszę oświeć mnie z łaski swojej. - powiedziała zachowując spokój i nie unosząc głosu.
- Moja droga Owieczko zostaniesz moją żoną, a może służącą, jeszcze nie wiem co lepsze.
- To ja jednak wole, żebyś zrobił ze mnie asfalt.
- Interesujące,  jednak wolę służącą, żona to tylko problemy, z drugiej strony z problemami najlepiej się przespać, a chciałem ci się oświadczyć.
- Świetnie wypuść mnie stąd, a ja od razu ci usłużę i skręcę ci kark, albo urządzę ci taką Kamasutrę, że laska od pięćdziesięciu twarzy geja się zawstydzi i przerazi, gdy skończę pokaz jak modliszka.
- Niestety, ale nic mi nie zrobisz, pamiętaj, że mam twojego chłopaczka.
- Daj, że już spokój, słuchaj no diabeł, nie będę z tobą z prostego powodu!
- Jakiego?
- Jesteś diabłem, ja człowiekiem! Nie chcę ani diabła, ani anioła, tylko człowieka!
- To świetnie, bo jak już powiedziałem nie chcę z tobą być.
- Po co mnie więzisz?
- Bo jeśli ja nie mogę Ciebie mieć, czego już nawet nie chce, to i nikt nie będzie cię miał.
- Pieprzony pies ogrodnika!
- Zważaj se, mówisz do swego pana.
- Jeszcze zaszczekasz psie!
Uśmiechnął się tylko złowrogo i odszedł bez słowa. Trzymali ją ciągle w klatce, gdy Janek miał chęć zobaczyć jak sama Owca się przed nim płaszczy, dopiero wtedy wychodziła rozprostować kości, ciągle ubrana jak na randkę, jednak włosy miała po kilku dniach potargane, a makijaż nie pozostawił po sobie śladu, karmili ją sucharami i wafelkami ryżowymi, poili wodą i pilnowali, by nie chwyciła żadnego narzędzia, nawet łyżka w jej rękach była potencjalną bronią, mimo że była głodna i straciła siły przez okrutną dietę. Po kilku dniach nauczyła się, że jeśli źle się odniesie do Janka, wtedy cierpi na tym Crushbone, starała się zachowywać tak grzecznie jak tylko umiała, ale miała chytry plan, poczeka na odpowiedni moment i rozprawi się z tym cholernym diabłem. Jednak był nad wyraz czujny i zawsze gotowy do wydania polecenia dla swoich sługusów, żeby trochę poobijali łamignata, który czuł się jak słabe, obolałe, trzymane w klatce zwierze, które nie może pomóc komuś, na kim mu wyraźnie zależy, ale i On czekał na dobry moment, od kilku dni Owca sprawowała się bardzo dobrze, więc diabeł był łaskawy dla swego więźnia i dał wolne swoim sługom od bicia. Gdy Owca spała w swojej klatce, pilnie strzeżonej, usłyszała przez sen jakiś hałas, który ją obudził, otworzyła oczy i zobaczyła Tomasza, który szuka u jednego z dwóch strażników pilnujących jej, kluczy do klatki.
- Co ty tutaj robisz? - spytała szeptem
- A jak myślisz, ratuje ci tyłek.  Jak się tylko dowiedziałem, że jesteś tu, to od razu przyleciałem.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem?
- Przyszedł brat Lolka Mietka, pochwalił się, że jego szef ma nową służącą, takiej top informacji o tym, że schwytano tą Owcę nie utrzymasz w tajemnicy.
W końcu otworzył klatkę, oboje usłyszeli hałas dochodzący z klatki Crushbona, pobiegli tam i zobaczyli jak Crushbone rzuca o ścianę jednego ze sługusów Janka, którzy go bili, za złe zachowanie Owcy, drugi z nich już leżał nieprzytomny na podłodze, zemsta jest słodka niczym czekolada.
- Jak sobie poradziłeś ze strażnikami?
- Podsunąłem w ich kierunku tą bombonierkę, którą dostałem od Lolka Kmicica, grzech obżarstwa ich załatwił, zwijajmy się stąd.
Całą trójką zaczęli uciekać w stronę wyjścia, ale zatrzymał ich Janek stając im na drodze, wezwał swoich dwóch innych sługów i kazał im zaatakować całą trójkę, Crushbone zajął się jednym z nich, za to Owca wpadła w furię i zaczęła niszczyć wszystko co stało jej na drodze, a także co było obok tej drogi, krzesło na korytarzu poleciało w stronę sługusa, zrobił unik, obrazy ze ściany również, przy tym też zrobił uniki, niewielki okrągły stolik, który stał nieopodal miał bliskie spotkanie ze sługusem, któremu Owca rozbiła głowę tymże przedmiotem, jak to się mówi do trzech razy sztuka, następnie podeszła do Janka, który stał nieruchomo, wydawało mu się, że jeśli przez kilka dni będzie na tak rygorystycznej diecie nie będzie wstanie podnieść nawet krzesła, spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się do niego, po czym uderzyła diabła z pięści prosto w klatkę piersiową łamiąc mu żebra, które przebiło serce, upadł na ziemię i zaczął wysychać, bardzo szybko została z niego skóra i kości, po czym to co zostało zaczęło się rozpadać jakby było z piasku. Po tym co zrobiła otrząsnęła się i szybko uciekła razem z resztą, biegli do domu Owcy jak najkrótszą drogą, na miejscu odpoczęli, Owca spodziewała się, że komisarz z piekła za chwilę znów się u niej zjawi, nie pomyliła się, ale tym razem anioł Tomasz przejął inicjatywę i nakazał uniewinnienia Owcy, a jeśli diabeł chciałby się wykłócać, stanie przed sądem, nie tym najwyższym, ale takim, który poświadczy niewinność Owcy. W zasadzie była winna, gdyż zabiła urzędnika, ale ta kara jaka ją spotkała u Janka była wystarczająca, nawet jak na nią, nawet w piekle nie godzi się by robić z żywych swych poddanych i więzić ich, czasy niewolnictwa żywych zostały już dawno obalone, co nie tyczy się umarłych. Komisarz odpuścił, wiedział, że za pomoc w procederze zniewolenia straci swoje stanowisko, a jakby lepiej pogrzebali to nie tylko ten proceder by wyszedł na jaw, a wiele innych, Owca podziękowała Tomaszowi, ten popatrzył na nich oboje i stwierdził, że czas już na niego. Crushbone był cały obolały i wrócił taksówką do domu, ale o dziwo nie miał jej za złe za tą całą przygodę, nawet mu się podobała ta odmiana w nudnym i spokojnym życiu. Dwa dni później po tych wydarzeniach wszystko w życiu Owieczki wracało do normalności, poszła jak to zwykle na kawę do sąsiadki, która zatrzymała dom, następnie poszła do Rudej na ciasto i grywała z nią to tu, to tam, nazwały się nawet Mechanical Porno Sheep i "występowały" właśnie pod tą nazwą. Można by rzec, wszystko jak dawniej, a z Łamignatem spotykała się na popołudniową kawę wraz ze śniadaniem, taki full service.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz