Każdego roku jest taki jeden wspaniały dzień obżarstwa, nie mam na myśli wigilii, kiedy ponapychamy się podczas kolacji i dojadamy jeszcze resztki przez kolejne dwa dni, chodzi o tłusty czwartek, dzień czczenia pączka, faworków i pewnie czegoś jeszcze, dawniej nadziewane smalczykiem i podawane do piwa, teraz pączek bez róży to pączek bez-nadziejny, czyli bez nadzienia, a bez nadzienia tłustego czwartku być nie będzie, ani bez cukru pudru, w końcu to jedyny legalny biały proszek, który można wciągnąć nosem, tak niechcący podczas jedzenia. Owca uwielbiała dręczyć swojego grubego przyjaciela jak nazwała sąsiada z naprzeciwka, gdyby nie on zanudziłaby się, na szczęście wciąż się nie wyprowadził, choć bliski jest załamania psychicznego. Obserwowała go przez okno w kuchni, z tych nerwów jakby trochę ubyło mu kilogramów, zbliżał się ulubiony dzień każdego pączkowego fana, pewnie już myślał o tym bo ślinka ciekła mu po brodzie, wyglądało to niezbyt apetycznie, odwróciła wzrok i strząchnęła się z obrzydzenia. Zastanawiała się jak można mu popsuć ten słodki dzień, wpadła na dość trudny w wykonaniu pomysł, ale czego się nie robi dla przyjaciół. Dlaczego tak bardzo chciała dokuczyć grubaskowi, no właśnie dostaliście odpowiedź. Grubasek chodził, chociaż można by rzec, że się toczył po swoim ogródku i czegoś szukał, coś upadło mu na ziemię, widocznie było to cenne, okruszki też pewnie są cenne, przypuszczała, że zjadał kanapkę nie pozwalając żadnemu okruszkowi trafić nigdzie indziej poza jego własną jamą gębową, więc mógł to być równie dobrze kawałek kanapki jaki mu upadł, gdy wysiadał z samochodu. Tłuścioch w końcu znalazł upragniony skarb narodów, kawałek kanapki z Oszołoma, jednak wartość kanapki nie spada w jego oczach nawet jeśli jest z dodatkiem piachu, a kto wie czy nie czegoś jeszcze. W tym roku czwartkowe pączki będą tylko dla wybranych, w Whitestok tylko jedna firma oferuje pączki i inne wyroby cukiernicze dla mieszkańców, jest to Cukiernia Starego Cyryla, znajduje się daleko pod ziemią, dokładnie w piekle, pracują tam diabły, gdyż żyją raczej wiecznie, jeśli nie ma powodu to nie zostają skazani na totalne unicestwienie, pracują więc od początku i są jedynymi, którzy znają przepisy i sposoby wypieku, ostatnimi czasy połączyli swe siły z piekarnią, co prawda chleba reklamować nie trzeba, ale niebo w gębie wypada o wiele słabiej niż piekielnie dobre, hasło jest mocniejsze więc ma lepszą siłę przebicia, znowu dowód na to, że jedno bez drugiego długo nie przetrwa, klienci bardzo uskarżali się na brak oferty z wypiekami pospolitymi jakim są właśnie chleby czy kajzerki. Owca miała powód by wykorzystać fakt bycia honorowym gościem w piekle i udała się do swojej ulubionej i przypomnę jedynej cukierni w mieście. Przypomniała sobie jak chodziła tam z mamą i kupowała zawsze to samo, minipączusie, małe kuleczki w całości wpychała do buzi, poza tym niewiele pamiętała ze swojego dzieciństwa, ale nie przejmowała się tym zbytnio, no bo po co? W cukierni duży ruch, jak zawsze, spotęgowana masa napalona na ciastka przyszła po pączki nim wszystkie sprzedadzą, garstka diabłów ledwo wyrabiała dzienną normę, nie mówiąc o tym, że norma wyrabiała się jeszcze przed południem. Owca poprosiła sprzedawcę o rozmowę z jego szefem, zaprosił ją do biura, szef Marcel, co zdziwiło Owcę poprosił by usiadła, zaproponował kawę i spytał jaki ma do niego interes?
- A gdzie Cyryl?
- Nigdy nie było żadnego Cyryla.
- To czemu cukiernia tak się nazywa?
- Stare dobre dzieje, nagrabiło się kilku diabłom w tym oczywiście mnie, sam Szatan wyruszył na nasze poszukiwania, ale i tak nikogo nie znalazł, a później szukanie mu się znudziło. Przejąłem szwalnię i zamieniłem ją na cukiernię, nazwałem ją imieniem, które wtedy było coraz bardziej popularne, więc nie zwracano na nią większej uwagi.
- Cudowna historia, a teraz do rzeczy, czy mógłbyś urządzić tłusty czwartek na przykład tylko w piekle lub w innym miejscu?
- Ale jak, nasi klienci przychodzą z zewnątrz, mam ich nie wpuszczać? Nonsens.
- Miałam raczej na myśli to, żeby urządzić taki pączkowy festyn, ludzie zjedzą wszystko na miejscu.
- Ale po co? Skąd mam wziąć na to pieniądze?
- Ten problem zostaw mnie, ale gdyby się dało, zrobiłbyś to?
- Czemu nie, więcej pączków można by sprzedać, zrobić degustacje nowych smaków nadzienia, sprawdzić nowe przepisy i sposoby przygotowywania pączków.
- Doskonale...
Owca wyszła z cukierni udając się od razu do samego kierownika tego podziemnego przybytku, a trzeba powiedzieć, że piekło nie różniło się niczym szczególnym od tego co było na górze, zamiast błękitu nieba była czerwień, zamiast zapachu kwiatów był zapach opium, gdzieniegdzie siarki, ale tylko na zapuszczonych osiedlach, wszyscy, którzy pracowali mieszkali w blokach, pospolite diabły, które były tam za karę, pracowały przy produkcji smoły i pomieszkiwały w grotach, właścicielami domków jednorodzinnych były szychy, wysoko postawieni urzędnicy, policja piekła, sąd piekła, detektywi piekła, byli też łowcy złych dusz, mieszkają w hotelach, nie są to prawdziwe hotele, w których można wynająć pokój, są to hotele, w których system jest ten sam jak wszędzie, usługują im, sprzątają za nich, mają śniadania, obiadki, kolacje, mieszka tam sam Szatan. Hotele są na skrajach piekielnych miast, a każde miasto ma swojego prezydenta, są nim Szatani, nikt nie wie, gdzie jest najwyższy, ale nikt nie chce wiedzieć, unicestwia jednym złowrogim spojrzeniem. Nie ma tutaj prawidłowego podziału na dzień i noc, na szczęście miasteczko HellWhite jest o połowę mniejsze od Whitestok, szybko więc dotarła na skraj, pod hotelem minęła się z diabłem o wyglądzie absolutnie człowieka, ale wiedziała kim jest, nie plączą się tu ludzie, zresztą zdradzała go facjata, miał zbyt gładką i zadbaną cerę, skądś go znała, ale nie pamiętała skąd. Recepcjonistka hotelu była w samej bieliźnie, minęła ją i weszła do windy, nie zwrócił na Owcę większej uwagi, udała się windą na samą górę, szła korytarzem do końca, następnie w lewo, minęła oszklone drzwi i bez pardonu otworzyła wielkie drewniane i pięknie zdobione dwuskrzydłowe drzwi. Weszła do pokoju, do części wizytowej, czyli takiego saloniku, dwa fotele i okrągły stolik na środku, a obok pod ścianą baryk z alkoholami, oczywiście najwyższej klasy i ceny.
- Miło mi Cię gościć. - Szatan wyszedł z drugiej części, powoli za nim zamykały się kolejne drewniane drzwi, dostrzegła łóżko, na którym leżała naga kobieta, a on leniwie dopinał koszulę.
- Przerwałam stosunkowo dobre zbliżenie między kobietą, a nieboskim stworem?
- Tak, przeprowadzałem właśnie badania nad porozumieniem między gatunkowym.
- Bez konfliktów?
- Żadnych. Ale nie jesteś tu dla moich badań, co więc Cię sprowadza w me skromne progi?
- Skromne powiadasz, pamiętasz jak przegrałeś ostatnio w kości? Obiecałeś mi małą przysługę, więc stawiam ci pewne żądanie.
- Słucham.
Owca kazała mu zapłacić i zorganizować tłusty czwartek w piekle lub poza nim, rozesłać zaproszenia wszystkim, oprócz tłuścioszka. Szatan wyczuł w tym jakąś intrygę zagrania mu co najmniej na nerwach.
- Czym cię zezłościł moja droga?
Uśmiechnęła się tylko i wyszła. Wróciła do cukierni i powiedziała, że wszystko jest załatwione, finanse i organizacja będą najwyższego szczebla, tylko mają jeden warunek, zamknąć cukiernie, a wszystko przenieść w ustalone miejsce.
Nadszedł w końcu dzień tłusty, na szczęście trzeba zjeść pączka, przynajmniej jednego, tłuścioch leniwie podjął się próby wstania, ubrał się, spocił się przy tym, wykąpał się w dużej ilości dezodorantu, wsiadł w auto z kanapką w ręku i pojechał do centrum, otwarto tam właśnie wejście jakby się mogło wydawać do metra, jednak było to wejście prowadzące znacznie niżej, wsiadł w windę i zjechał do piekła, poszedł na ulicę Mistrza Mozarta i ucałował klamkę cukierni, jedyna jaka była i zamknięta, została tylko karteczka na drzwiach głosząca, że dziś festiwal pączków, niestety nie było podane gdzie był owy festiwal, na ulicy żadnej żywej i mniej też duszy, żadnego diabła w piekle, świat chyba oszalał. Najpierw poczerwieniał ze złości, następnie zaczął się trząść, piana toczyła mu się z ust, dostał spazmów, upadł na ulicę i zwinął się kłębek, ale jak to pączków nie będzie?
Wszystkie diabły bawiły się przy ogniskach na polanie w lesie za starym Oszołomem, gdzie przybył każdy kto chciał dziś zjeść pączka. Zaproszono zespoły folkowe, do popicia był miód, podawano pierwsze wersje pączka kiedykolwiek, czyli ze smalcem, a do tego piwo, ciasto było słone, znaczy idealne do piwa, wszyscy zajadali się pączkami, i próbowali nowych nadzieni, ogrzewali się przy ogniskach i słuchali muzyki, jaką raczyli ich artyści. Owca podeszła do jednego ze stoisk i wzięła butelkę miodu, była z nią Wampirzyca, Owca wzniosła toast
- Za grubasa, niech wyjdzie mu to na zdrowie.
- Co ty mu znowu zrobiłaś?
- Jeszcze nie wiem.
Grubas leżał pół przytomny w piekle pod cukiernią, Owca zrobiła mu prawdziwe piekło zamykając sklep z pączkami, facet był na głodzie, potrzebował cukru i tłuszczu, trząsł się i majaczył, że widzi zgrabnego świderka na długich i szczupłych nogach, wsuniętych w czarne pantofelki, do których pasują te czarne pończoszki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz