sobota, 7 lutego 2015

Bo diabeł tkwi w szczegółach, czyli pod postacią za zaprzedaną duszę.

Owca poszła dla odmiany do pubu po prostu nawalić się w dętkę, dlaczego, bo taki miała kaprys, odkąd miała pracę w sklepie, której wcale nie lubiła, ale zjawiała się kiedy była potrzebna to miała częściej kaprys zapijać nerwy zszargane w pracy, w zasadzie gdybym napisała, że poszła dla odmiany do kościoła to faktycznie byłaby to odmiana, ale przynajmniej poszła chlać kulturalnie do ludzi, była nadzieja, że jeśli pójdzie sama to nie nachla się tak jak zwykle, a bywało, że tydzień nie wracała do domu, była najlepszym przykładem złego przykładu. Siedziała w pubie i wypijała kufel piwa za kuflem piwa, aż doszło do czterech, kiedy już siedziała się chwiejąc, podszedł do niej jakiś skejt, przedstawił się jako Bam, na co Owca zaczęła się śmiać
- Bam, Bam ha ha, jak ten dzieciak z Flinstonów.
 Bam również był w kilkunastoprocentowym dobrym nastroju, dlatego sam zaczął się z tego śmiać, podszedł do nich jeszcze jeden koleś z butelką piwa, on jak kultura wymaga również się przedstawił, miał ciekawe imię Ville, obaj zaczęli pić z Owcą, gadali śmiali się, aż jak to z dobrą zabawą bywa, wszystko wymknęło się z pod kontroli, wyszli we trójkę pijani na miasto i szukali jakiejś zaczepki, niestety miasto było dość puste, wszyscy jeszcze siedzieli w knajpach lub na ławkach w parku, chodzili to tu, to tam, przeszli przez pół miasta, zahaczyli o plac zabaw, pohuśtali się, poskakali na trampolinie, po wspinali się na drzewa i na drabinki, w końcu doszli pod posterunek policji, zobaczyli stojące tam radiowozy, Bam pobiegł w ich kierunku i zaczął po jednym skakać, w ślad za nim ruszyła Owca, a po niej Ville, następnie stwierdzili, że dla lipy będą czekać, aż wyjdą policjanci i przyznają się im do wszystkiego, zresztą nie musli nic mówić, Bam bardzo chciał się załapać na wytrzeźwiałkę. Policjanci wyszli i wcale się nie dziwiąc patrzyli na trójkę pijanych osób, obok których stoją nieco zdewastowane radiowozy, podeszli bliżej i zobaczyli, że jest z nimi Owca, trochę się bali. Nie wiedząc co zrobić, zabrali całą trójkę na komendę, spisali ich, nałożyli kary za zniszczenia mienia i wsadzili na wytrzeźwiałkę, jeden z policjantów znał dobrze pewnego diabła, zadzwonił po niego, po godzinie na komisariacie pojawił się wezwany stwór o typowym wyglądzie, kopyta, rogi, bródka i kręcone ciemne włosy, miał przypilnować Owcy, żeby niczego nie zdemolowała, nikogo nie zabiła i żeby leżała cicho jakby jej tam w ogóle nie było. Diabeł ze strachem, lecz jednak podjął się tego zadania, zaproponowano mu dobrą sumę pieniędzy za tą szaleńczą misję, to właśnie jego kuzyna potraktowała wodą święconą. Po kilku godzinach spędzonych na pilnowaniu jej i wysłuchiwaniu miał dość, jedyną cechą wspólną jej i wszystkich kobiet była nadmierna gadatliwość, Owca opowiadała mu co lubi robić swoim ofiarom, w jaki sposób by je katowała, tak naprawdę opowiadała to co robiono w Japonii podczas wojny ludziom w obozie, diabeł wysłuchiwał też, jak to nawracano Owcę w niebie, czego już tak bardzo nie mógł znieść, że zapytał czego chce, co ma zrobić, żeby przestała go męczyć i opowiadać mu to wszystko, bo jak się domyślał od opowieści do praktyki droga była bliska, ona chciała tylko jednej małej przysługi, mianowicie żeby wypuścił ją i jej nowych kumpli, spełnił jej niewielką prośbę i tak o to znów, nie wiem już po raz który Owca diabła posłała do diabła. Kiedy tylko wyszła wraz z Bamem i Ville z komisariatu, zaprowadziła ich do swego domu i urządzili imprezkę, zaprosiła swoją sąsiadkę Lady Vampire, zadzwoniła do Rudej, ale ta była aktualnie na tripie i chodziła gdzieś po lesie. We czwórkę sobie znów popili, zaczęli demonizować osiedle Owcy, podpalili blok nieopodal, w bloku tym mieszkała Lady Brak Własnego Zdania vel Słodka Idiotka, czyli po prostu Martyna Kotek, na szczęście to już czas przeszły gdyż na jej mieszkaniu skończyło się palić, a dokładnie to na niej właśnie się skończyło, akurat już przyjechali strażacy i ugasili pożar i ją niestety też, choć i tak niewiele z niej zostało, kilka kości. Owca wraz z nowymi przyjaciółmi zaspokoili swoją chorą żądzę piromanii, ale tylko dlatego, że Martyna jako jedyna wróciła z wyspy Happy Fairy i chciała zaróżowić świat wokół niej samej, dokładniej mówiąc całe osiedle, Owczy twór żyjący własnym życiem nie mógł truć świata zewnętrznego, wystarczyło że ich własny był wystarczająco zatruty, wrócili do domu i postanowili znów zadzwonić do Rudej, odebrała będąc jeszcze na tripie i nadal chodząc po lesie
- Co jest do cholery, ja tu po sklepach łażę, a wy haniebnie mi przeszkadzacie, próbuję znaleźć w tym porąbanym sklepie coś słodkiego, bo co, ile to się można odchudzać? - w tle podczas rozmowy dało się słyszeć "Whisky, whisky, fuck, where's my drugs?!, oczywiście to było nawoływanie Twiggy'ego, po tej jakże interesującej rozmowie, ktoś zadzwonił dzwonkiem, Owca przygotowana na przyjście glin wyciągnęła swojego kałacha, otworzyła drzwi i trzymała broń tak, aby było ją wyraźnie widać, a za drzwiami,nie krawaciarze tylko Manson.
- Szukam mojego basisty, na mieście dowiedziałem się, że masz z nim kontakt poprzez swoją znajomą.
- Tak owszem mam z nim kontakt, ale teraz jest na tripie wraz z Rudą i chodzą po lesie myśląc, że to sklep.
- To się zdarza, Twiggy często robił zakupy na tripie, gdyby nie jego trip nie miałby swojej różowej sukieneczki, zielonej zresztą też.
- Ciekawe, dość ciekawe, a może wejdziesz, napijesz się czegoś z nami, a ja tu Rudą sprowadzę.
Manson wszedł, usiadł w salonie na kanapie obok Bama i pił wraz z resztą, gdy Owca schowała kałacha, postanowiła wyciągnąć swoją ruletkę z kieliszkami, pili to co udało się im wylosować, a wlała do kieliszków wszystko co w płynie, poczynając od wody, poprzez mleko i whisky, a kończąc na syropku na kaszel, dobrze po północy impreza przeniosła się z kanapy na podłogę, bo wszyscy zaczęli tańczyć, Owca wywijała i kręciła bioderkami, Wampirzyca równo z nią, wtedy wpadli Ruda z Twiggym, który od razu wpadł w dzikie pląsy, Ville i Manson patrzyli przez chwilę dziwnie na niego, a Bam zaczął się śmiać po czym walnął hafta, zwalił się na podłogę, zwinął się w kłębek i poszedł w kimono, Ruda znalazła w lesie paprotkę, urwała kilka liści, zrobiła wianek i z nową ozdobą tańczyła jak szalona, Manson tańczył z Wampirzycą, a Ville z Owcą gdzieś zniknęli.
Owca uwielbiała swoich gości, bo najczęściej po imprezie zawijali się sami do domu, tym razem było podobnie, Manson gościł w sypialni Wampirzycy, a Bam kiedy oprzytomniał na tyle by wyjść o własnych siłach wrócił na wytrzeźwiałkę, chyba spodobało mu się tam, natomiast Ville, najpierw wylądował w łóżku Owcy, następnie zniknął niczym pieniądze na jej koncie, Ruda z Twiggym znowu gdzieś zniknęli i przez miesiąc nie będzie z nimi kontaktu, tradycyjnie już można by rzec. Weszła do kuchni i zdziwiła się bo zastała tam sąsiadkę w piżamie, piła z jej filiżanki jej kawę i zagryzała jej wafelkami, coś się w nocy musiało stać, co miało swój brzydki charakter.
- Pamiętaj, to była jednorazowa przygoda.
- Oczywiście, ja z osobnikiem V również nie miałam zamiaru nawiązywać dłuższej, ani cieplejszej relacji.
- To nie był ten Manson, spodziewam się, że Ville również nie był tym, jakiego byś się spodziewała.
- Nie, nie był.
- Ty wiedziałaś o tym?
- A co by robili tutaj ci prawdziwi?
- Więc kim byli?
- To diabły, ktoś zaprzedał duszę za to by mieć swojego ulubieńca, a diabły ku temu procederowi poświęcone cierpią pod powłoką takiego Bama.
- A Twiggy?
- No jasne, że tak.
- Ruda wie?
Owca wzruszyła ramionami, przypuszczalnie nie wiedziała lub wyparła to ze swojej świadomości chcąc mieć cząstkę tego czego pragnie, a ten biedny diabeł pod postacią Zielonosukiennego Twiggy'ego najzwyczajniej w świecie cierpiał swe katusze, ale musiał, był zapewne jednym z więźniów z Alkotrazz, a za dobre uczynki się tam nie trafia, co więcej nawet po śmierci nie ma ułaskawienia.
- Jeszcze jedna sprawa, ostatnio giną mi lewe kapcie i buty.
- Trolle, pamiętaj, że trolle kradną zawsze lewego onucka, bo lewy śmierdzi bardziej.
Wampirzyca parsknęła ze śmiechu wypluwając kawę, nie pytała już o nic i chciała zapomnieć o nocy z podszytym pod Mansona diabłem, ogon i rogi nie pasowały do jej ideału mężczyzny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz